wtorek, 25 stycznia 2011

Gdzie kucharek cztery...

Autorem artykułu jest Eryka

Niewielka różnica, niż gdyby byłoby ich sześć. Zwłaszcza jeśli te kucharki są młode, dopiero uczą się gotować, są studentkami i nie mają za dużych funduszy, a właśnie postanowiły spędzić wieczór i razem coś ugotować.

Historia ta miała miejsce na drugim roku moich studiów, po sesji zimowej. Było nas dokładnie cztery dziewczyny, które trzymały się razem, wspierały się nawzajem i razem też świętowałyśmy nasze małe i wielkie zwycięstwa. A ponieważ zaliczenie kolejnej sesji przez nas wszystkie w terminie było sukcesem, który rzadko miał miejsce, postanowiłyśmy to uczcić.

Wybór dania pozostawiono mnie. Wybrałam więc przepis na potrawę, której nigdy w życiu nie robiłam i która pochodziła z książki kucharskiej napisanej przez pisarkę pochodzącą z Chile. Moja decyzja została zaakceptowana i wspólnie wybrałyśmy się na zakupy. I w tym momencie zaczyna się historia mojej pierwszej katastrofy kulinarnej - mojej, bo przepis był ode mnie i w sumie to ja przewodziłam temu gotowaniu.

Rzecz polegała na tym, że pewnych składników nie mogłyśmy dostać, a inne były dla nas za drogie. O ile zamienienie ryżu arborio na zwykły ryż, czy grzybów portobello na pieczarki chyba nie mogło robić wielkiej różnicy, to jednak zamiana białego wina na wytrawne martini (bo było w promocji), jak również zamiana rozmarynu na zioła prowansalskie różnicę zrobiły i to - proszę mi wierzyć - ogromną!

Zebrałyśmy się w sobotni wieczór na stancji którejś z nas i przystąpiłyśmy do dzieła. Praca w sumie szła całkiem sprawnie, wymieniłyśmy się przy garnku, by mieszać. Słuchałyśmy Macy Gray, śpiewałyśmy razem z nią "I try", dużo się śmiałyśmy, a ryż beztrosko wchłaniał bulion i martini i nic nie wskazywało na to, że coś może być nie w porządku.

Zatem nadeszła to chwila. Muszę powiedzieć, że dziewczyny zachowały się jak prawdziwe przyjaciółki. Każda z nich zjadła co najmniej pół talerza twierdząc, że risotto jest bardzo dobre, ale bardzo sycące. Ja nie byłam taka wyrozumiała. Po trzech łyżkach odsunęłam od siebie talerz czując, że chyba zapadnę się ze wstydu pod ziemię.

Nie doceniłam jednak dziewczyn. Ściągnęły mnie z krzesła na podłogę, gdzie umieściłyśmy się wygodnie z napojami i rozpoczęły się nasze niekończące się, godzinne, nocne rozmowy - jedne z wielu, w jakich na studiach brałam udział. Temat risotta, jeśli był poruszany, to tylko z kontekście, że "było to naprawdę dobre". A potem, kiedy już wstyd mi trochę minął, wszystkie zgodnie przyznawałyśmy, że danie byłoby dobre, "gdyby nie martini".

Do dziś dnia nie zrobiłam tego risotta. Choć teraz już bym mogła, bo grzyby portobello można dostać w dużych supermarketach, rozmaryn hoduję sobie na parapecie, suszony też w sklepach jest, no i nic, absolutnie nic nie skłoniłoby mnie dzisiaj, by białe wino w potrawie czymkolwiek zastępować. Ale potrzebuję jakiejś wielkiej okazji. Może w wakacje, kiedy przyjaciele zjadą się do mnie...

Tymczasem zachęcam do wypróbowania przepisu na risotto - podaję go niżej. Oryginalna postać - prosto z książki. I osobista rada: trzymać się przepisu tak ściśle, na ile się da.

RISOTTO WEDŁUG LORI

1 filiżanka ryżu arborio

1 filiżanka posiekanych pieczarek

1 filiżanka posiekanych grzybów portobello

3 filiżanki bulionu z warzyw

2 łyżki masła

4 łyżki oliwy z oliwek

3 łyżki drobno posiekanej cebuli

pół filiżanki tartego parmezanu

1 łyżka utartego czosnku

1 łyżeczka oliwy z oliwek aromatyzowanej truflami (dowolnie)

pół filiżanki białego wina

1 łyżeczka posiekanego rozmarynu

pół łyżeczki świeżo startej gałki muszkatołowej

sól

Podgrzej bulion i zdejmij go z ognia. Na patelni rozgrzej 3 łyżki oliwy i 1 łyżkę masła i podsmaż cebulę, czosnek, pieczarki i pozostałe grzyby. Odłóż na oddzielny talerz. Na tej samej patelni na pozostałej łyżce oliwy i łyżce masła podsmaż delikatnie ryż z dodatkiem rozmarynu i gałki muszkatołowej, a następnie powoli dodaj bulion. Ryż powinien się gotować na wolnym ogniu pod przykryciem i należy go od czasu do czasu zamieszać. Po upływie 20 minut dodaj grzyby i pieczarki. Zamieszaj, wlej pozostały bulion i wszystko razem gotuj jeszcze przez kolejne 10 minut, często mieszając. Kiedy ryż jest już miękki (nie może być zbyt suchy), wlej do niego pół filiżanki wina i oliwę truflową i pogotuj jeszcze przez parę minut. Ewentualnie dosól. Zdejmij z ognia, posyp tartym serem i podawaj gorące risotto.

Bon appétit :-)!

Przepis pochodzi z książki Isabel Allende "Afrodyta" wydanej przez wydawnictwo "MUSA SA" w 2001r.


Artykuł pochodzi z serwisu Publikuj.org.

best linux hosting


Brak komentarzy: