piątek, 28 stycznia 2011

„Ohydnie ohydna” sałatka z krabowymi paluszkami

Niektóre dania na stałe wpisują się w życie człowieka. Czasem dlatego, że często je przyrządza, a czasem z powodu okoliczności, w jakich doszło do spotkania – jeśli można określić to jako „spotkanie”. Tytułowe danie to właśnie ostatni przypadek.

Sylwester zeszłego roku był szczególny. Po pierwsze dlatego, że wreszcie udało się A., P. i mnie spędzić go razem (po kilku nieudanych, wcześniejszych próbach). Po drugie, to był mój najlepszy Sylwester – całkowicie niewymuszony, bez żadnej fałszywej radości czy ekscytacji z tak banalnego powodu jak zaczęcie się kolejnego roku. A po trzecie – choć najmniej ważne – po sylwestrowym obżarstwie nie czułam się najlepiej i pół następnego dnia spędziłam jedząc sucharki.

Nie byliśmy tylko we trójkę. Nasi znajomi z Koła Polonistów zapowiedzieli swój udział, tak więc cały dzień spędziliśmy najpierw na zakupach, a potem na przyrządzaniu pyszności, by móc godnie podjąć gości. Ja ugotowałam zupę meksykańską oraz zrobiłam trzy sałatki: z ananasem, z szynką i ze śledziami. A. zrobiła udka z warzywami zapiekane w rękawie (o inspiracji, jaką mi dała tym rękawem, na pewno jeszcze napiszę) oraz sałatkę z paluszkami krabowymi. P., o ile pamiętam, zajmował się pomaganiem nam w krojeniu, otwierał nam słoiki i puszki, obierał cebulę, czosnek i ogórki, ozdabiał po swojemu przygotowane sałatki, zabawiał nas rozmową, dbał o oprawę muzyczną, puszczając nam muzykę Haendla i Roberta Kasprzyckiego, i generalnie był kimś, kogo moja Mama określa „przynieś, podaj, pozamiataj”.

Dlaczego „ohydnie ohydna”? Były z nią kłopoty od początku. Zakupy robiliśmy w ogromnym supermarkecie, gdzie powinno być wszystko. Mimo to, mieliśmy problem ze znalezieniem chińskiego makaronu, a kiedy wreszcie się to nam udało, okazało się, że nie ma makaronu ryżowego w postaci nitek. Były jedynie wstążki, na które A. ostatecznie się zdecydowała, bo stanowczo odmówiła zakupienia makaronu sojowego, który „w nitkach” był. Paluszki krabowe braliśmy na wagę, a że akurat mieli końcówkę towaru, wzięliśmy wszystko, co mieli – i to też okazało się być brzemienne w skutkach.

Samo przygotowanie sałatki nie jest trudne ani czasochłonne. Podgotować paluszki, by się rozmroziły, przygotować i ostudzić makaron, obrać warzywa – tym bardziej, że P. pomagał, gdzie tylko mógł. Końcowy efekt był przyjemny i dla oka i dla nosa. A., co prawda, oznajmiła, że „to nie to”, bo makaron nie jest „w nitkach”, a w ogóle wyszła nieprawdopodobnie duża porcja i kto to teraz zje? Ja i P., uzbrojeni w łyżki, podjęliśmy się degustacji i osobiście od pierwszej łyżki wiedziałam, że „to jest to”. P. natomiast, po pierwszym spróbowaniu, oznajmił głośno: „Ohydna!” i z miejsca pochłonął jeszcze z dziesięć łyżek. A. śmiejąc się podchwyciła „Ohydnie ohydna!” – i tak już się przyjęło, danie zostało nazwane na zawsze.

Poniżej przepis na ową „ohydnie ohydną” sałatkę – z wiedzą i za pozwoleniem mojej A.

„OHYDNIE OHYDNA” SAŁATKA Z KRABOWYMI PALUSZKAMI

1 opakowanie makaronu ryżowego nitki
1 opakowanie paluszków krabowych surimi (jeśli na wagę, to potrzeba 18 takich paluszków)
1 puszka kukurydzy
1 długi zielony ogórek
1 pęczek koperku
4-5 ząbków czosnku
3-4 łyżki majonezu
sól, pieprz

Paluszki rozmrozić (najlepiej wrzucić na chwilę do wrzątku), ostudzić, pokroić na 2-centymetrowe kawałki. Makaron połamać jeszcze w opakowaniu na mniejsze kawałki, następnie przygotować według instrukcji na opakowaniu, ostudzić. Kukurydzę osączyć z zalewy. Ogórek obrać ze skórki, pokroić wzdłuż na cztery części, następnie pokroić wszerz na 2-centymetrowe kawałki. Czosnek obrać i zgnieść w wyciskarce, albo pokroić w drobną kosteczkę. Koperek pokroić. Wszystkie składniki wymieszać w dużej misce z majonezem, doprawić solą i pieprzem do smaku, wstawić na dwie godziny do lodówki, by się „przegryzła”.

Bon appétit :-)!

best linux hosting 

1 komentarz:

A. pisze...

Raczej: "wstawić na dwie godziny do lodówki, by się zohydziła jeszcze bardziej" :)